Czyli o sobotnich zawodach jeździeckich w Atrium.
Zerwałam się z łózka o 6:40. Do stajni mam kawałek drogi, około 15 minut więc trzeba było niestety wcześnie wstać :/. Spakowałam się, mama mi uczesała dobieranego i cośtam go udziwniła podwijając końcówkę (jak to się robi na ogonach koni :D) i pojechałyśmy autem do Trzeka. Tam już czekała Klaudia z Julią, czyli Ryba i Sałata. Ryba wyszczotkowała mi Dilmaha bo trochę się spóźniłam, a Julka wiązała Ferdkowi koreczki. Jak to powiedział na jego widok właściciel stajni; ojej, gej.
Podczas drogi było niezwykle wesoło bo jechaliśmy z p. Damianem a to oznacza zawsze ciężkie rozmyślania.. o niczym. Gdy dojechaliśmy było pół godziny do rozpoczęcia konkursu. Siodłanie koni i wsiadamy!
Chwila krążenia obok auta |
Nasza kolej, wchodzimy na parkur. Głośna muzyka, kolorowe przeszkody przytłoczyły zarówno mnie jak i araba (bo takiej rasy jest Dilmah). Kłusem jeździliśmy naokoło placu, ukłon i rozpoczynamy katastrofę. Na pierwszej przeszkodzie siwy mi wyłamał, ja się nie utrzymałam i upadek w pięknym stylu.
Julia później też zaliczyła upadek. Prawdopodobnie również 10/10.
W mini-LL jako pierwsza startowałam ja. Tym razem weszłam o wiele wcześniej z Klaudią, która asekurowała mnie trzymając za wodze w razie gdyby wałach postanowił się spłoszyć.
![]() |
"A weź puść, zobaczymy jak będzie szedł" |
I zaczęliśmy przejazd. Wyłamanie na pierwszej przeszkodzie już nie spowodowało upadku, ale byłam mocno sparaliżowana ze strachu. Na parkur weszła p. Miriam - instruktorka. Jako że sędzia wyrozumiały to przepychamy przez część parkuru... i tak skoczyliśmy 3 przeszkody z 9.
Nie. To jest czerwone.![]() |
![]() |
Julia i Ferdynand jak zawsze z tyłu |
Jaka piękna gleba! <3
OdpowiedzUsuńDo dziś pamiętam mój pierwszy upadek... Pupa bolała xd
Piękny upadek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!