Koniom wody dać, czyli stajenna na jedną noc
Będzie dzisiaj ściana tekstu, żeby nie było że nie ostrzegałam!Dostałam propozycję, żeby zostać na noc z niedzieli na poniedziałek. No to bęc, przyjechałam około 14:15 na miejsce, miałam wszystko wytłumaczone i poprzednia "zmiana" pojechała do domu. Mogłam sobie wsiąść w tym czasie i wybrałam Lokatę.
Niestety nie miał kto i kiedy mi zrobić zdjęć, ale jeździłam razem z Magdą i jej koniem - Sojusznikiem. Na Lokacie ostatnio jeździłam w 2016, ale zapamiętałam ją bardzo dobrze - żwawy konik do przodu z charakterkiem.
Zdjęcie z 2016 roku, ten plac teraz został zdegradowany do padoku |
Przy wieczornym karmieniu pomogła mi Renata, której jeszcze raz dziękuję ^^ We dwójkę poszło znacznie szybciej. Do samego końca były w stajni Iza i Marta ze swoimi rumakami, więc nie byłam totalnie sama. Po 20 zamknęłam bramę - i wtedy zostałam sama.
Totalnie nie spałam dobrze. Budziłam się z 3 razy w nocy. Koniec końców wstałam o 6:40, zjadłam śniadanko i wyszłam na poranne obowiązki.
Wschód słońca w stajni to jest jednak jeden z niesamowitych momentów. Otwieranie stajen, przyjazne, cichutkie rżenie koni czekających na jedzonko, bycie sam na sam z przyrodą. Brzmi to trochę frazesowo, ale po prostu tak jest! Bardzo fajna chwila.
Nakarmiłam koniaste i przyjechała Pani Kinga. Wyprowadzanie koni na padok, nalewanie wody, rozdawanie siana, sprzątanie... Dzień naprawdę szybko zleciał. Nawet nie wiem kiedy zaczęły się jazdy.
O 15 skończyła się moja "zmiana". No i dzisiaj na oprowadzance po raz pierwszy od jakiegoś czasu był... Felix! Mój zdecydowany ulubieniec spośród najmniejszych kucyków.
W tym komplecie prezentował się niebywale elegancko...
Tylko trochę ten elegancki wizerunek popsuło różowe, błyszczące ogłowie. Przepraszam kucyś :(
Po tej nocce wróciłam do domu i padłam do łóżka. Było dokładnie tak jak myślałam - ciężka praca i duża satysfakcja. No i praktycznie cała doba wśród koni! Zdecydowanie warto było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz