Ciśnij Lena, ciśnij!
W niedzielę (wczoraj) odbyły się pierwsze zawody wewnętrzne w SG13. Po długich rozmyślaniach postanowiłam wystartować. Przygotowania się zaczynały o 11:30 ale jak dojechałam do stajni około 11:00 to już było sporo ludzi :D Tak wyglądał mój zestaw startowy:
Przywitałam się z Lencią i zaczęłam ją szczotkować i czesać. Z tego miejsca dziękuję moim dwóm "luzaczkom": Julii i Zosi! Bez was nie wyrobiłabym się w takim zawrotnym tempie :D
Za każdym razem jak widzi telefon musi go obniuchać |
I dzięki wyrobieniu się tak sprawnie mogłam obejrzeć część skokową.
Emocji było sporo, dla większości uczestników były to pierwsze zawody. To samo z końmi :D Nagrody oczywiście były pucharowo-rozetowe (+ kuferki smakołyków dla koni).
Po zdjęciu parkuru rozpoczęła się część ujeżdżeniowa. Czyli nasza! Najpierw wspólna rozgrzewka i przedstawienie zawodników. Byłam najstarsza w tej grupie :D Pierwszy raz w sumie jechałam na koniu w okularach! Albo drugi... W każdym bądź razie na pewno pierwszy od wielu lat.
Niektórzy uczestnicy byli prowadzeni w ręku, niektórzy startowali samodzielnie. Ja oczywiście dałam radę bez pomocnika :D
I wystartowałam jako piąta. No.... nie tak sobie wyobrażałam ten przejazd. Ale taka jest Lenka: z nią trzeba naprawdę stanowczo i bez ustępstw.
Wyglądamy na tym zdjęciu jak dwa klopsiki |
I ukłon na koniec. Przejechałam program do samego końca bez pominięcia żadnego z elementów! Byłam z siebie i Lenki taka zadowolona (mimo błędów), że głaskaniu i buziakom w grzywę nie było końca :D
I po ostatniej parze dekoracja. Niby nie liczyłam na jakiekolwiek miejsce ale wiadomo - jak się człowiek stara a potem nie staje na podium trochę smutno.
Tak jak napisałam: mimo porażki byłam zadowolona. Porażka w kwestii miejsca, sukces w kwestii psychicznej - poprzednich zawodów nie dałam rady ukończyć.
Moja mina na tym zdjęciu jest najlepsza w kosmosie XD |
Ale rozetka jest! Kolejna do kolekcji :D
Po zawodach ogarnęłam konika jako ostatnia. Poprzytulałam, rozplotłam grzywę i rozczesałam, dałam przysmak (spróbowałam wykonać ukłon ale chyba nie do końca kuma czaczę) i do boksu. Jak wróciłam do stajni (Lena stoi w drugim bloku) to nikogo już nie było.
Bo wszyscy byli w świetlicy! Tam czekał na nas kominek i kiełbaski i słodkie. Szczególnym sentymentem z łezką w oku wspominam "misie z miękkim brzuszkiem". Kocham mięciutkie ciastka z budyniem!
Wszyscy z zawodów wrócili szczęśliwi, uśmiechnięci: było fajnie i bezpiecznie. Może następnym razem pójdzie mi lepiej?
I tak na koniec: może byście chcieli taką podróż po moich rozetach która za co? Oczywiście po ostatniej części najważniejszych koni :D
Super! Trzeba próbować Nir każdy od razu jest mistrzem galaktyki �� Ale ciężka praca,pozorozumienie z koniem i dobry trener to podstawa!Bez tego to se można co najwyżej " wozić" się na koniu.Trzymam kciuki, bo i tak największy sukces ma się w głowie ���� Oby więcej... I rozetki? Całkiem dobry pomysł ... Why not? ������
OdpowiedzUsuńOo, znam ten ból, starać się i nic nie dostać 😛 na zawodach rok temu przekroczyła czas o 0,01 sekundy, ja to dopiero mam pecha 😂 ale dobrze, że wystartowałaś i się starałaś, to jest najważniejsze 😉
OdpowiedzUsuń