W piątek rano zaczęła się praca z Mamoną. Taka konkretna. Przyjechałam do stajni, a tam już Mamonka na mnie czekała wystawiając łeb z boksu :D Wzięłam szybko szczotki i zaczęłam zdrapywać z niej błoto. Byłam troszkę spóźniona no ale w piątek rano raczej nie będziemy nikomu zawadzać na hali. Przyszła pani Marta oraz pani Miriam, pani Marta dzierżawi Hemetyta i miała na nim skoki. Szkoda, że tego nie widziałam, chyba były to nawet metrówki! No nic tam, poszliśmy na halę, uwinęłam się dosyć szybko.
|
Aaaaa nie lubię podciągać popręgu! Zwłaszcza Mamonie. |
No i zaczęła się praca. Trzeba było bardzo mocno pchać kobyłę do przodu. Im dłużej trwała jazda tym było gorzej. Potem coś zafurkotało w tylnej części hali i cały trening się rozleciał. Monia się boi i już. Na końcu jednak już tam chodziła w miarę normalnie.
Potem padła propozycja: cordeo. Stwierdziłam, że żyje się raz i zdjęliśmy ogłowie, przyczepiliśmy uwiąz i hopsa! Strasznie ciężko się tym kieruje nie mówiąc już o tym jak mocno mi przeszkadzała w tym grzywa. Następnym razem będę wcześniej w stajni i porobię jej warkocze. Ale galop na cordeo mam zaliczony!
|
Nie tarzaj się, nie rób mi tego D: |
I jeszcze spróbowała pani Marta :D
Wreszcie mam jakiś jeździecki cel :D Następna notatka może za tydzień :)
Super post!Mamona to jednak temperamentny kobył :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
bokonietocalaja.blogspot.com
Pozdrawiam!
Czekamy na post! Śliczna ta klaczka. To arab? Też prowadzę blog o jeździectwie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://cavalliopassione.blogspot.com/
Tak, jest arabska :)
UsuńKiedy kolejny post?
Usuń